Jestem niekwestionowanym mistrzem zaległości, ale tak sobie dziś pomyślałam że temat jednego urlopu zakończyć trzeba żeby kolejny zacząć :)
Zatem ;)
wiem że czasami bywam do zabicia, ale nie sądziłam że mąż mój osobisty będzie chciał się mnie tak szybko pozbyć, ale od początku.
Zatem ;)
wiem że czasami bywam do zabicia, ale nie sądziłam że mąż mój osobisty będzie chciał się mnie tak szybko pozbyć, ale od początku.
Dnia pierwszego oprócz poszukania centrum nurkowego, znaleźliśmy też wypożyczalnie aut. O to akurat nie trudno, bo te przybytki są wszędzie i jest ich mnóstwo. Wynegocjowaliśmy za autko 9-cio osobowe cenę 200 euro za trzy dni, dzięki czemu mogliśmy do minimum ograniczyć czas jaki Piotruś męczył babcię kiedy my nurkowaliśmy, ale też mogliśmy posnuć się troszkę po okolicy. Nasze wycieczki nie były zbyt intensywne i dalekie, z dwóch powodów 1 niemowlę, 2 mój mąż naprawdę potrafi dojechać najkrótszą drogą z Warszawy do Krakowa zahaczając o Toruń i Szczecin :D Ma to też swoje dobre strony, bo po drodze przejechaliśmy przez wiele urokliwych maleńkich miejscowości, gdzie turyści nie stanowili większości napotkanych ludzi.
Wróćmy to planowanego przez mojego męża morderstwa...celem naszej podróży było Frangokastello, miejscowość w której znajduje się zamek zbudowany w XIV wieku przez wenecjan. Droga przez Góry Białe była zjawiskowa, niekończące się serpentyny, z jednej strony drogi góra, z drugiej nic...
Okazało się że droga pokonała mój błędnik, który dogadał się z żołądkiem i resztę dnia Piotruś spędził z babcią, a ja i mój żołądek w pokoju. Postanowiłam że będę mu to pamiętać do końca życia i jak będziemy piękni i starzy zatkam mu cewnik gumą do żucia :-P
Dnia kolejnego udało nam się poszwendać po Rethymno i do tej pory zastanawiam się jak ludzie mogą wytrzymać tam w szczycie sezonu, temperatury już w maju potrafią dać w kość.
Twierdza piękna, ale z przyjemnością pochodziliśmy po uliczkach, niezwykle klimatyczne. Natomiast sam port jak dla mnie przereklamowany, widać tylko stoliki i mocno narzucającą się obsługę, zaczepiającą każdego turystę (tu Chania swoim portem bije Rethymno o głowę)
Okazało się że droga pokonała mój błędnik, który dogadał się z żołądkiem i resztę dnia Piotruś spędził z babcią, a ja i mój żołądek w pokoju. Postanowiłam że będę mu to pamiętać do końca życia i jak będziemy piękni i starzy zatkam mu cewnik gumą do żucia :-P
Dnia kolejnego udało nam się poszwendać po Rethymno i do tej pory zastanawiam się jak ludzie mogą wytrzymać tam w szczycie sezonu, temperatury już w maju potrafią dać w kość.
Twierdza piękna, ale z przyjemnością pochodziliśmy po uliczkach, niezwykle klimatyczne. Natomiast sam port jak dla mnie przereklamowany, widać tylko stoliki i mocno narzucającą się obsługę, zaczepiającą każdego turystę (tu Chania swoim portem bije Rethymno o głowę)
No i na deser Chania i trochę Kato Daratso.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz