Ostatnio, a w zasadzie od początku roku, z mocnym nasileniem od kwietnia mam wrażenie że chodzę na spacery, do parku, do sklepu z nowymi banknotami pięćset złotowymi.
Po tylu latach posiadania niestandardowej ilości dzieci, w tym jednego z mózgowym porażeniem dziecięcym, naprawdę przyzwyczaiłam się do oglądania się za nami, do silenia się na dowcip i nawet do bardzo niskich lotów komentarzy. Szczerze to już spływa to po mnie jak po kaczusi :-P Teraz doszło wreszcie coś nowego ludzie uczą się liczyć, każde dziecko drobiazgowo przeliczone na pieniądze i skwapliwie sumowane.
"patrz ile dzieci, ci to się obłowią", "ale kasa i to wszystko z naszych podatków ", " tym to się teraz żyje", o ja głupia, wszystko się zgadza, bo do końca zeszłego roku się nie żyło. Dzieci nie jeździły na wakacje, zielone szkoły, nie rozwijały swoich pasji, tylko nam woda na głowy kapała i prąd w wiaderku od sąsiadów przynosiliśmy ;)
I taka myśl mnie naszła, że te pieniądze strasznie namieszały. Zamiast się cieszyć ze są rodziny u których te pieniądze znacząco wpłyną na poziom życia dzieci, że te pojadą wreszcie na wymarzone wakacje, że dostaną hulajnogę czy cokolwiek o czym marzą, a na co wcześniej nie było stać rodziców. To naprawę takie trudne pomyśleć inaczej niż "oni dostali, a ja nie". I chociaż PIS dla mnie jest gorszy niż zaraza, i nadal uważam że zdrowiej było podnieść ulgi podatkowe, to naprawdę cieszę że, może w nieudolny sposób, ale ktoś pomyślał o tym że dzieciom potrzebne jest do rozwoju coś więcej nich niezbędne do egzystencji minimum.
Za każdym razem kiedy słyszę że to "z moich podatków" muszę sobie przypominać że jeszcze troszkę i te głupie teksty też będą po mnie jak po kaczusi spływać. Przecież nie będę każdemu gamoniowi tłumaczyć że nie to nie z jego podatków, to z naszych. To proste im więcej zarabiamy tym większe podatki odprowadzamy, im więcej dzieci w domu tym więcej trzeba zarobić. To chyba najprostsze (chodź dość uproszczone) wytłumaczenie. Z korporacyjnej pensji średniego szczebla nie da się utrzymać tak licznej rodziny, aby to zrobić trzeba zarabiać znacznie więcej i od tego "znacznie więcej" odprowadzamy podatki, one lądują w skarbie państwa i mamy na 500+ i nie tylko ;)
Jako że moje banknociki już śpią, a pan mąż pracuje od wczoraj rana do jutrzejszego popołudnia, pójdę sobie teraz w spokoju ducha książkę poczytać. Dobranoc :)
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńRodzinę masz wspaniałą - miło się o Was czyta - komentarzami się nie przejmuj.
Kiedy mnie na różnych życiowych zakrętach ludzie różnie obgadywali przyswoiłam sobie maksymę - jeżeli ktoś mówi źle o tobie, najwyraźniej nie ma nic dobrego do powiedzenia o sobie...
dziękuję, podejście bardzo zdrowe ;)
Usuń