mieliśmy "niebywałe szczęście" gościć u siebie rotawirusa, a kiedy już byłam w stanie przebywać znaczną część doby poza toaletą okazało się że Tosia ma anginę, ale ja nie o tym, bo choróbska są, były i będą, a im więcej ludzia w domu tym weselej w tym czasie.
Rozczuliły mnie moje futra które z całej gromady wybierały sobie człowieka który czuł się najgorzej i pilnowały go prawie cały czas. Najbardziej sponiewierało Marka (ale on ma tendencję do ściskania futer wiec mniej był oblegany), Dysię i mnie.
Dysia lepszego dnia
Marysia na brzuchu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz