niedziela, 4 września 2016

Mazury dłuuuugo będzie

Jakoś mi w ostatnich wpisów wyszło na to że tylko skrzela usiłowaliśmy wyhodować, pędzę więc uzupełnić ;) Mimo że rzeczywiście znaczną część naszego czasu pochłaniała edukacja nurkowa dziewczyn (biedne nawet latem muszą zakuwać, a potem testy pisać ;) ), to staraliśmy się gospodarować czasem tak żeby reszta młodzieży też korzystała z uroków Mazur. O ile Piotrusia bardzo łatwo było zadowolić, bo karmienie kaczuszek i łabędzi było hitem wakacji 








O tyle reszta była bardziej wymagająca. Dnia pewnego zażyczyli sobie rejs statkiem, popatrzyliśmy z Marcinem po sobie, przecież każdy wie że to jest tak nudne że ducha można wyzionąć. Z drugiej strony, nie mogliśmy im odmówić bo to w końcu tez ich czas do spożytkowania. Poszłam do portu wybrałam najkrótszy rejs, godzinę nawet my jesteśmy w stanie wytrzymać. 

Po przepłynięciu godzinnego rejsu, kiedy kapitan wchodził na wyżyny żeby cokolwiek ciekawego opowiedzieć o linii brzegowej jeziora :P  dzieci same doszły do wniosku że jest milion ciekawszych rzeczy do zrobienia łącznie z karmieniem kaczek z Piotrusiem ;)













Odkryliśmy niedaleko las. Tak las. Mieszkamy na wsi pod lasem, ale las lasowi nie równy, bo u nas jest to typowy las produkcyjny - wycinamy sektor, sadzimy jeden rodzaj drzewa, wycinamy kolejny sektor sadzimy kolejny rodzaj drzewa i tak bez końca, to nie las to fabryka drewna :/ Na Mazurach są jeszcze lasy naturalne, takie które żyją własnym życiem, gdzie człowiek jest jedynie gościem. Dzieci mogły zobaczyć 300 letnie dęby, rosły sobie gdzieniegdzie i miały się świetnie, nie było też do nich wycieczek. Ot drzewa w lesie. 








Spotkaliśmy inną rodzinę średniodzietną 



Wystarczyło pojechać troszkę dalej od przetartych szlaków żeby zobaczyć jeziorko zamieszkałe przez bobry. 














Były też wycieczki edukacyjne :) Może mniej o edukacje chodziło a o pobieganie po lesie i łażeniu po bunkrach. Wiedzieliśmy że chcemy jechać do Gierłoży, na szczęście zostaliśmy naprostowani żeby przede wszystkim pojechać do Mamerek. No i watro było, zaledwie 18 km od kwatery Hitlera, która jak wiemy została wysadzona przez Niemców, a to co zostało wysadziła Armia Czerwona, jest niesamowicie zachowana Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych z okresu II wojny światowej. 

Oczywiście część bunkrów można zobaczyć już tylko odpłatnie, ale większość bunkrów można obejrzeć chodząc po lesie, nawet z dziećmi....przede wszystkim z dziećmi, bo dla nich była to świetna przygoda z lekcją historii w tle :)








































Do Wilczego Szańca też pojechaliśmy, tam już głownie ze względów historycznych, bo do pooglądania były tylko pozostałości i trzeba było niezłej wyobraźni przestrzennej żeby te ściany poukładać w całość. Bardzo cieszyłam się że najpierw byliśmy w Mamerkach, bo dzieciaki miały w głowie jak powinny wyglądać pomieszczenia w bunkrach po których chodziły. 























Patrzę na te zdjęcia i coraz lepiej rozumiem dlaczego młode powinny wychowywać się w stadzie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz