sobota, 25 kwietnia 2015

magnolie

Dzięki harcerstwu i innym ciekawym splotom wydarzeń zostaliśmy na 36 godzin z dwiema panienkami :D W akcie dobroci serca odebrałam męża pod dyżurze z pracy i pojechaliśmy do Powsina. Chociaż ogród botaniczny jest coraz mniej zadbany i strasznie podupada, to kwitnący nadal powala na kolana. A ponieważ bramę pokonaliśmy 18 min po jej otwarciu udało nam się przejść bez tłumów ludzi, mi nawet poleżeć na ławce ;) i przede wszystkim posiedzieć, odpocząć i naładować akumulatory wśród kwitnących magnolii.










Niekwestionowanym mistrzem dnia dzisiejszego został mąż mój własny. Cieszył się że jeden dzień ludzie nie będą nam się przyglądać na ulicy, w końcu dwójka dzieci + brzuch jest jeszcze stanem akceptowalnym, tylko zapomniał założyć koszulki która mniej będzie przykuwała uwagę (chociaż tych dzięki mnie ma zdecydowaną większość) :P



Na plus przynajmniej dziś nie usłyszałam mojego ulubionego tekstu "to wszystkie pani" ;)




























2 komentarze:

  1. "Cieszył się że jeden dzień ludzie nie będą nam się przyglądać na ulicy, w końcu dwójka dzieci + brzuch jest jeszcze stanem akceptowalnym"
    Mąż się wstydzi wielodzietności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a powinien ? nie wiem skąd tak bardzo daleko idący wniosek. Mnie również denerwuje stały ciekawski wzrok ludzi i pytanie pojawiające się w zasadzie za każdym razem na placu zabaw "to wszystkie pani? ". Równie irytujące jest liczenie moich dzieci, a to też się często zdarza. Trudno to nazwać wstydem, to po prostu irytacja zaściankowością ludzi.

      Usuń