wtorek, 25 października 2016

pożegnanie lata

Jakiś czas temu zamarzyła mi się sesja zdjęciowa, ale ja zbierałam się jak sójka za morze, a mój mąż ze swoim gorącym uwielbieniem do bycia fotografowanym też spieszył się do tego pomysłu bardzo. Trochę też nie mogłam wybrać fotografa, bo to wcale nie takie proste wybrać kogoś, czyje zdjęcia mówią do mnie. No i tak przegapiłam pierwszy rok życia Piotrusia, ale dzięki temu zdążyłam poznać na spotkaniach chustowych Basię i Matyldę.
Marcinowi na kilka dni przed zdjęciami oznajmiłam że przytomny lub nie, ale na sesję jedzie :D Udało nam się uchwycić ostatni dni pięknej wrześniowej pogody, było ciepło i słonecznie-idealnie.























 Teraz mogę oglądać i cieszyć się jak dziecko, bo są piękne. Dołączą do kolekcji zdjęć na ścianie w jadalni i będą cieszyć oko :D Dziękuję bardzo Basiu.

poniedziałek, 17 października 2016

jesienny Zakrzówek, jesienny Kraków

Jak co roku na początku października wybraliśmy się do Karkowa, niezmiennie uwielbiam klimat tego miasta. Ten weekend był jednak wyjątkowo intensywny, ponieważ mieliśmy nurkować w doborowym towarzystwie Piotra postanowiłam wykorzystać ten weeked i dogadać się z suchym skafandrem :) Wiedząc ile czasu spędzimy pod wodą musieliśmy też sprawić aby ten weekend był atrakcyjny także dla nie nurkujących.
Jak to zwykle u nas bywa Pan Mąż rano skończył dyżur, zwolniliśmy dzieci ze szkoły, co już spotkało się z zadowoleniem, na swoje usprawiedliwienie mamy to że dzięki temu zdążyliśmy do fabryki Oskara Schindlera.
Pan Mąż, ambitnie wsiadł za kierownicę.....i grzecznie ją oddał na jednej z pierwszych stacji benzynowych, wypił kawę i resztę drogi spędził tak :

Bardzo nam zależało żeby dzieci (szczególnie te starsze) zobaczyły Fabrykę Schindlera, wystawa dopracowana w każdym szczególe opowiadająca historię całego Krakowa w tym trudnym czasie, co zaskakujące były też fragmenty wystawy które zrozumiała Kamila. Kamila dużo czasu spędziła czytając listy pisane przez dzieci. Później dużo o to pytała.



















W sobotę babcia została z dziećmi a my zabierając ze sobą Karolę utknęliśmy na Zakrzówku, na szczęście towarzystwo było doborowe, woda ciepła, a widoczność bardzo fajna, ale co tu dużo pisać to trzeba zobaczyć, a najlepiej poczuć na własnej skórze ;)












Fajnie było nurkować z córką, mam nadzieję że kiedyś uda nam się zanurkować w komplecie :) 
Sobotę zakończyliśmy z maluchami wieczornym spacerem i dobrą kolacją. Dla nas te wyjazdy są bardzo wyczerpujące po po nurkowaniu, trzeba jeszcze wynagrodzić dzieciom i babci też to jak dzielnie cały dzień na nas czekali. 


Niedziela zaczęła się od porannego nurka, tym razem już bez nieletnich. Marcin twardo jako jedyny bez suchego skafandra nie odpuścił żadnego nurka i oddawał się przyjemności fotografowania. 











Potem pokonując prędkością Strusia Pędziwiatra pakowaliśmy sprzęt żeby już o 13-stej być na Wawelu :) Wstyd się przyznać, ale oboje ostatnio byliśmy na Wawelu ze szkołami, a ponieważ nasze wizyty w Krakowie zawsze związane są z nurkowaniem, a Piotruś nie jest najcierpliwszym dzieckiem na świecie mamy mocne postanowienie żeby za każdym razem obejrzeć jedną wystawę stałą. Na pierwszy rzut poszła zbrojownia 











Kraków chyba też nas lubi, bo zawsze możemy liczyć na całkiem niezłą pogodę. Niebawem wrócimy.