niedziela, 30 listopada 2014

weekend bez dzieci

Jakiś czas temu czytałam wypowiedzi mam nt spędzania czasu bez dzieci. Większość mam jednak nie wyobraża sobie podrzucenia komuś dzieci i pobycia sam na sam z mężem (biorę poprawkę oczywiście na to że są ludzie którzy w sieci budują swój idealny wizerunek "taka powinnam/chciałabym być).
 Kiedy czytam takie wypowiedzi rodzi się we mnie taka przeplatanka myśli, bo szkoda mi kobiet które nawet, w bądź co bądź dla większości anonimowym internecie, czuje się w obowiązku bycia idealną. Nawet przez chwilę pomyślałam sobie że te dziewczyny powariowały gdzie miejsce na nich i męża....ale szybko przypomniałam sobie jak sama nie mogłam zostawić dziecka. Jak płakałam kiedy Kuba był mały miał 1,5 roku, a ja musiałam wyjechać na weekend. Do pewnych rzeczy się dorasta. Ja dorosłam troszkę sama, troszkę sytuacja to spowodowała, bo jakby na to nie patrzeć dla rodziny patchworkowej stanem naturalnym jest że dzieci z domu znikają, u nas na dwa dni w miesiącu. 
Natomiast utwierdziły mnie w tym słowa pewnego nauczyciela buddyjskiego ( Trungpa Rinpoczego), który radzi żeby dzieci traktować jak gościa, gościa niezwykle cennego, najważniejszego, gościa długo wyczekiwanego, ale jednak gościa, który przybywa do nas z wizytą. Nie powinno się mu odmawiać tego czego potrzebuje. Powinniśmy troszczyć się o niego najlepiej jak potrafimy,ale nie oczekiwać niczego w zamian. 
To nieoczekiwanie niczego w zamian jest strasznie trudne, bo przecież od urodzenia zawsze oczekiwano od nas czegoś i my oczekiwaliśmy, nie jesteśmy nauczeni przyjmować ludzi jakimi są. Ale o tym jeszcze kiedyś....może :)

W domu została nam tylko menażeria :) W sobotę co prawda musieliśmy na chwile wpaść do pracy, ale potem 36 godzin dla siebie. Ponieważ Narkoza posiada swoje prawa, zaczęliśmy od spaceru, jak zawsze zagoniło nas daaaaleko.




Wróciliśmy tak przemarznięci że nawet pies się z koca nie ruszał, a skoro dzieci nie było to postawiliśmy na "zdrową żywność" ;))))


i grzaliśmy się jak para emerytów ;)



Miło jest czasami spędzić wieczór bez dzieci, z własnym mężem, bez konieczności uciekania z domu.

środa, 26 listopada 2014

męskie zajęcia ;)

Co moi panowie robią wieczorami ?  Ponieważ Marcin gardzi sportami wszelakimi (no oprócz nurkowania, ale tego on sam do sportów nie zalicza), więc nie możliwym jest żeby wyszli jak normalni ludzie do ogrodu piłkę pokopać. Marcin przyprowadził do domu kawałek zwierza, zaczęli z Kubą preparować i oglądać co im się tam udało wykroić. 







 Znaleźli ścięgna i sprawdzali jak działają. To okazało się nader ciekawym elementem. 





I walczą nadal, bo Kuba wziął sobie za punkt honoru rozebrać ową racicę na części pierwsze. I teraz pytanie za 100 punktów: kim chce zostać Kubuś jak dorośnie ? (Tosia zresztą też, ale ona jeszcze nie dostaje skalpela do rąk).

piątek, 21 listopada 2014

Rupaki

Zwyczajem w klasie Tosi jest to że w piątek przychodzi na ostatnią godzinę lekcyjną rodzić i czyta. Czyta książki rożne od staroci z naszego dzieciństwa, poprzez nowsze pozycje. Ponieważ powieści rożnych było bez liku ja postawiłam na wiersze, przede wszystkim Wandy Chotomskiej, ale na koniec przeczytałam dzieciom ulubiony wiersz na dobranoc moich maluchów.

Wawiłow Danuta

O rupakach

Usiądź przy mnie, mamusiu.
Coś ci powiem do uszka...
Wiesz, kto do mnie przychodzi,
jak się kładę do łóżka?
Takie śliczne, puchate,
kolorowe jak ptaki...
Za nic w świecie nie zgadniesz!
To przychodzą RUPAKI!

Te RUPAKI, mamusiu,
to są takie zwierzaki -
trochę jakby kociaki,
trochę jakby dzieciaki,
trochę jakby motyle,
krokodyle czy raki...
Nie rozumiesz, mamusiu?
No, po prostu - RUPAKI!

Są RUPAKI dorosłe
i RUPAKI - dzieciaki,
są RUPAKI - dziewczyny
i RUPAKI - chłopaki,
są RUPAKI - mądrale
i RUPAKI - głuptaki,
są brzydale i wcale,
wcale ładne RUPAKl...

Te RUPAKI mieszkają
w różnych dziurach i kątach,
i na przykład za szafą,
gdzie się kurzu nie sprząta,
i w szufladzie tatusia,
i na półce z książkami,
i w wózeczku dla lalki
też nocują czasami.

Strasznie boją się myszy
i nie lubią jeść sera,
zawsze tańczą kozaka,
gdy na burzę się zbiera,
śpią w kaloszach, a kąpiel
zawsze biorą we frakach...
Nie chcesz wierzyć? Naprawdę!
Ja się znam na RUPAKACH!

Jeśli spotkasz któregoś
w kuchni albo w łazience,
to go możesz pogłaskać
albo wziąć go na ręce,
tylko nie mów przypadkiem:
„Jejku, co za pokraka!",
bo ty nie wiesz, jak łatwo
jest obrazić RUPAKA!

Popatrz, popatrz, już przyszły.
Jeden siedzi na oknie!
Oj, przepraszam, mamusiu,
że tak ziewam okropnie!
Jak mi bajkę opowie,
to powtórzę ci rano...
Teraz już mnie pocałuj...
Zaraz zasnę... Dobranoc!




Potem poprosiłam ich o narysowanie Rupaków, zabawy było co nie miara, bo jak tu namalować Rupaki ? Ale wyszło i to jak  ;)


czwartek, 20 listopada 2014

każdy ma małego bzika ;)

Ja swojego bzika mam i ponieważ dziś kiedy rano wyszłam z psem okazało się że moje autko chwilowo zmieniło kolor zmieniło kolor, natchnęło mnie żeby się tym bzikiem podzielić. 




KOCHAM RĘKAWICZKI, buty też lubię, ale rękawiczki kocham miłością prawdziwą. Zaczynając od tych do sprzątania, zmywania, zawsze staram się żeby były: 1 dobrej jakości, 2 ładne. Chociaż w polskich sklepach niewiele firm proponuje ładne rękawiczki, staram się jak mogę (tu na szczęście mój mąż podziela mojego bzika, więc wyszukuje mi w krajach gdzie kobieta sprzątając nie musi mieć na rękach rękawiczek w kolorze świńskiego różu). Mam też absolutną słabość do rękawiczek na co dzień, ponieważ w zeszłym roku wiosną udało mi się zgubić moje ukochane zielone rękawiczki, pojechałam do mojego cudotwórcy, który szyje rękawiczki na miarę i zamawiając identyczne jak te które mi uciekły, zamówiłam też nowe cieplejsze, z zeszłego roku mam gdzieś czekoladowe, więc teraz postawiłam na żywszy kolor.






Za każdym razem zastanawiam się tylko co ja zrobię kiedy mój kochany pan Czesław przejdzie na emeryturę, umiejętność brania miary i robienia rękawiczek umarła. Wyparły je gotowce, które nijak do dłoni nie pasują, są z kiepskiej jakości materiału, a już ciarki mi po plecach przechodzą kiedy myślę o dzianinowych rękawiczkach z marketu. Mogłabym nosić rękawiczki cały rok, niestety w dzisiejszych czasach rękawiczki latem wyglądają dość pretensjonalnie ;)

poniedziałek, 17 listopada 2014

spokojne noce

Chociaż kilka lat temu zdawało się to zupełnie niemożliwe, przychodzi taki moment kiedy dzieci już podrośnięte nieco wieczorem znikają w czeluściach swojej sypialni. Rodzice mają wtedy błogi spokój i czas dla siebie. Jeszcze przed północą udaliśmy się zatem do sypialni, Narkoza spała już jak aniołek na swoich poduszkach obok materaca, po mojej stronie, co prawda chrapała niemiłosiernie, ale przynajmniej leżała nieruchomo. 


Cisza (przerywana chrapaniem),  błogi spokój, do momentu kiedy w naszym łóżku pojawia się kot. Marysia (ów kot) przypomniała sobie że nikt jej dziś nie wydrapał. Procedurę upominania się o swoją porcję drapania rozpoczęła od obudzenia Narkozy, no i zaczęły się wędrówki po nasz, przechodzenie z jednej strony łóżka na drugą, ocieranie się o twarz (a co za tym idzie zostawianie tony futra na twarzy)......




 W efekcie tych przepychanek Marcin próbował poczytać, kot ważący kilka kilo usiadł na nim, a Narkoza 30 kg żywej wagi na mnie. 
1 gdzie tu sprawiedliwość?
2. czym łażące po nocy zwierzęta różnią się od łażącego po nocy dziecka ??


środa, 12 listopada 2014

ponoć długi weekend za nami

Szkoda tylko że tego nie poczułam. W sobotę musieliśmy udać się na poszukiwania reszty sprzętu niezbędnego do mężowej pracy. I już wieczorem rozsiadłszy się wygodnie zaczęłam obmyślać na jakie sposoby mogę oddać się lenistwu, kiedy do porządku przywołały mnie dzieci. Starszaki przypomniały mi że ich szkoła (w przeciwieństwie do szkoły maluchów) w poniedziałek pracuje. Tak więc mój długi weekend miał dziurę, bo musiałam rano w poniedziałek wyprawić męża do pracy i zawieść starszaki na 7:30 do szkoły. Na szczęście maluchy miały wolne, więc przelotów miałam o połowę mniej. 
Maluchy za to kiedy zostały bez starszaków w domu postanowiły zbudować TAJNĄ bazę :) Baza ta jak na tajną przystało zlokalizowana została na środku salonu. Tośka jako naczelny inspektor stwierdziła że baza nie może być TAJNA ze względu na swoją lokalizację, ale wykombinowała tak że każdy miał swój segment z dwoma piętrami. Wszystko to zastało zbudowane za pomocą krzeseł, kocy, pościeli i wyobraźni .








niedziela, 2 listopada 2014

spacer wieczorową porą

Tak mi od przedostatniego wpisu zatęskniło się za wieczorowymi spacerami, że wymyśliłam :) wsiedliśmy w autko i pojechaliśmy do pobliskiego Rozalina. Jest tam śliczny park z początku XIX wieku, gdzie przy okazji spaceru można dzieciom zrobić lekcję przyrody ponieważ park posiada piękny, stary drzewostan, z wieloma pomnikami przyrody (wiązy szypułkowe, lipy drobnoliste, jesion wyniosły, platan klonolistny itd). Latem można podziwiać go w pełnej okazałości, za to jesienią buszować w liściach odnajdując liście poszczególnych gatunków drzew :)

Park niedawno poddany został renowacji, niestety pałac oprócz oświetlenia nie został poddany żadnym pracom....może kiedyś.




























Narkoza uważa ze każdy bez względu na pogodę ma ochotę wejść z nią do wody