poniedziałek, 20 lipca 2015

uf jak gorąco

Lato to ta pora roku na którą każdy czeka z utęsknieniem, dopóki lato nie przyjdzie w pełnej okazałości z falą upałów włącznie. Pierwsze parę dni jest nawet przyjemnie, potem już tylko słychać narzekania. 
Wbrew powszechnej opinii wcześniak to nie tylko noworodek który musi przybrać na wadze (chociaż waga też ma ogromne znaczenie), to dziecko które wymaga szczególnej troski, Piotruś oprócz stałej opieki neonatologa i standardowej u noworodków wizyty u ortopedy wymaga kontroli krwi (wcześniaki nie mają takiego zapasu żelaza jak dzieci donoszone i mają problem z anemią), okulisty (ma retinopatię drugiego stopnia i mamy ogromna nadzieję że na tym się skończy), neurologa, rehabilitanta (ale to za chwilę), kardiologa (miał już robione dwukrotnie echo, ale kardiolog ma wątpliwości co do prawidłowości budowy zastawki) i słuch również musimy skontrolować.
W tym roku w wakacje musieliśmy zestawić ze sobą dwa czynniki falę upałów i wcześniaka,a co za tym wszystkim idzie, mieliśmy zadanie bojowe -przekonać dzieci że wakacje w domu nie są takie złe i o dziwo dzieci przyjęły to bez narzekania, więc korzystamy z lata ile się da, nawet wizytę u lekarza traktujemy jako początek dobrego wypadu ;)

Mamy swoją stałą bazę, gdzie nie dość że jest fantastyczny plac zabaw to jeszcze można się ochłodzić 









Nawet ogród zmieniliśmy w strefę dzieci, żeby przetrwać te wakacje bez uszczerbku w psychice któregokolwiek z domowników. 
Starszaki hodują skrzela prawie nie wychodząc z wody.




Piotruś relaksuje się na workach sako 




możemy sobie nawet porozmawiać



i tatę udało się wyciągnąć do ogrodu :)







a wieczorem ku ogólnej domowej radości okazało się że Piotruś przekroczył 3 kg.


czwartek, 9 lipca 2015

Piotrka pierwsze dni

Pierwsze dni i dla niego i dla nas do najłatwiejszych nie należały...ale od początku. 

8 czerwca odwiozłam dziewczynki na zieloną szkołę, Marka do przedszkola, starszaki do szkoły, w domu chwilę się pokręciłam i strasznie zachciało mi się spać, ułożyłam sobie worek sako i .....odeszły mi wody. Postanowiłam nie wpadać w panikę, sprawdziłam w którym szpitalu takie maleństwo może najbezpieczniej przyjść na świat, zadzwoniłam do męża i mamy. Nawet zabawnie wyszło, bo Marcin odebrał telefon pytając "co się urodziło" odparłam "dobrze że pytasz". Spakowałam torbę, mama i Marcin przyjechali i o 15 byłam w szpitalu. Już po drodze zaczęłam odczuwać pierwsze skurcze, w szpitalu powoli się nasilały, nie był odwrotu Piotruś musiał się urodzić. o 20:10 zobaczyłam mój śliczny czarny łepek, płakał głośno i równie szybko jak został wyjęty pojechał na intensywną terapię. Pierwszą dobę trzymał się bardzo dzielnie, wystarczył nCPAP, parametry miał dobre. Facet ważył w 31 tc 2070 g, więc mieliśmy nadzieję że poradzi sobie. W drugiej dobie jakby ktoś nam usunął grunt spod nóg, parametry zaczęły spadać, okazało się że miał odmę. Trzeba było go zaintubować, założyć drenaż żeby rozprężyć płuco i założyć dojście centralne....wyglądał jak mała kupka nieszczęścia, całe ciałko drgało przez wentylację jakiej trzeba było użyć. Koszmar, najgorszy z możliwych koszmarów jakie można sobie wyobrazić. 






Tu pierwsze minuty poza inkubatorem (najukochańsze ciocie na świecie zrobiły nam zdjęcie), pierwszy raz mogłam wziąć go na ręce i od tej pory w zasadzie z rąk go nie wypuszczamy. 









Intensywna Terapia to najgorsze i najpiękniejsze z możliwych miejsc, tam uratowano życie naszemu synowi, tam mamy rozumieją się bez słów, każdy sukces jest NASZ, każde dziecko jest NASZE. Zawsze będę pamiętać wyjścia z inkubatorów naszych sąsiadek, przejście na własne oddechy, małą Stefcię, która ukradła serce każdego kto ją widział. Olka który uczył się samodzielnie jeść razem z naszym Piotrusiem. Mamy z których każda była rozdarta miedzy domem gdzie potrzebowało jej jedno dziecko, a szpitalem gdzie potrzebowało jej drugie.

Na szczęście Piotruś jest już z nami w domu, cały, zdrowy i bezpieczny, o tym co się wydarzyło przypomina nam tylko blizna -kwiat po drenażu klatki. 
Zawsze będę pamiętać dzień w którym mogliśmy włożyć go do fotelika i zabrać do domu 


Za nami pierwsza kąpiel, którą Piotruś w całości przespał :)



Pierwsze chustowanie i pierwszy spacer


Przed nami wiele, wiele cudownych dni i patrzenie jak rośnie nasz najdzielniejszy człowiek. 


środa, 8 lipca 2015

powrót w powiększonym składzie

na początku czerwca miałam napisać o dniu dziecka, będącym jednocześnie dniem w którym mój przebieg zwiększa się o jeden ;) 
Zabraliśmy dzieci i babcie i pojechaliśmy do restauracji w Nieborowie. Dobrze karmią, chociaż nie tak dobrze jak w mojej ulubionej dziecioprzyjaznej restauracji ;) potem zabraliśmy Potfory w okrojonym składzie do Arkadii, bo babcia jeszcze nigdy tam nie była. 



zaganiamy dzieci do podziemi ;)






proooooszę wypuśćcie nas




Szarańcza obległa każdy zakamarek, wszystkie miejsca które można było i te których nie można było również ;)








tu należy wspomnieć o alergii babci na fotografowanie. Ilość zdjęć na których widać babcię jest minimalna, bo broni sie przed tym jakby od tego jej życie zależało ;)









Trzy pokolenia kobiet ;)








No i tak miałam sobie pisać o letnich wycieczkach, o lenistwie w ogrodzie, o ciążowym puchnięciu.....ale 8 czerwca nasz syn postanowił zrobić nam niespodziankę i przyjść na świat dwa miesiące przed terminem porodu. Na początku wesoło nie było, ale na szczęście jest już z nami, cały i zdrowy. Maleńki Piotr Maciej J.