piątek, 23 czerwca 2017

nowy Człowiek

Końcówka mojej ciąży była ciężka chyba dla wszystkich, ale od początku. 

Termin porodu wytyczony na 24 lipca, ale po 5 porodach przedwczesnych nikt, a już najmniej my sami wierzyliśmy w ten lipiec. Plan minimum to zamknąć maj, nie powiększając rodziny ;) Pod koniec maja ginekolog zdecydował o podaniu sterydów, to już był sukces bo byłam w ciąży dłużej niż z Karolą o 3 tygodnie i dłużej niż z Piotrkiem o tydzień. Ciemna strona medalu, wszyscy poddenerwowani, a ja sama jak chodząca bomba z opóźnionym zapłonem. Tylko nikt nie wiedział ile czasu zostało...to też po sterydach w zasadzie nie robiłam już nic, leżałam, kwitłam i starałam się myśleć optymistycznie, a im bardziej się starałam tym bardziej się bałam. Do Marcina czy mamy strach było zadzwonić, bo oboje kontrolowali 300 razy dziennie czy wszystko ok, co mnie po kilku dniach już do szału doprowadzało. 

W tak cudownych nastrojach udało się skończyć 33 tydzień, co odczytaliśmy jako dobry znak, że może jeszcze chociaż 2 -3 tygodnie się uda. 
8 czerwca Piotruś miał drugie urodziny, chcieliśmy poczekać dwa dni do soboty, żeby to święto obchodzić w komplecie, kiedy Kamila wróci z zielonej szkoły.

Nie udało się, położyłam Piotrusia spać, ogarnęłam dom i siebie, nawet nie zdążyłam przysnąć kiedy odeszły mi wody. No dobra, Piotruś śpi, pan mąż operuje.....czekam aż wróci, przecież nie będę siać paniki.... po 1,5 godziny doszłam do wniosku że jednak będę  :) no to dzwonimy, nic, cisza...co tu zrobić ? z bloku może zejść i za dwie godziny. W końcu wpadłam na szatański plan, zadzwoniłam do pielęgniarek, które ściągnęły go z bloku. Obudziłam Kubę, żeby poszedł spać z Piotrusiem i po kolejnej godzinie byliśmy już w drodze do szpitala. Najlepszy czas na takie niespodzianki to noc, po wstępnym badaniu, wylądowałam na porodówce do "zobaczymy" , czyli do rana. O 2 zaczęły się skurcze, ale nikogo to nie wzruszyło, przecież byłam tylko po trzech cesarkach. Może się rozejdzie, nie rozeszło się do 5, ale przynajmniej dyżurna lekarka się obudziła, do tej pory nie wiem co nią kierowało, ale podłączyła tokolizę, skurcze się wyciszyły mogłam poleżeć bez bólu i poczekać aż rano wszyscy przyjdą do pracy i podejmą racjonalną decyzję. Tak jak staram się racjonalnie podchodzić do decyzji lekarza i naprawdę staram się zawsze rozumieć (w końcu wyszłam za jednego ;) ) to tej pani nie rozumiem. Zupełnie. 


Jak się można było spodziewać, z samego rana decyzja, 33 tydzień ukończony, dziecko wg usg 3100 g, ja po trzech cięciach, nie ma na co czekać. Ryzyko infekcji jest większe niż zysk z kolejnego dnia może dwóch ciąży. I tak 9 czerwca o 13:35 na świat przychodzi Tomek. Stach ogromny, a za chwilę szczęście, waży rzeczywiście 3070g mierzy 57 cm i jest zupełnie wydolny oddechowo :) Jedyne co nie pokoi neonatologów to obrzęk, ale i to znika po dwóch dniach, czekamy tylko na echo serca i po tygodniu Tomek wraca do domu. Niesamowite, ale cudowne :D











6 komentarzy:

  1. gratulacje :D zdrowo rośnij maluchu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ słodki Maluszek :)
    Gratuluję całej wspaniałej rodzince :)
    Kaśka

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurczę, gratuluję, dzisiaj mnie coś tknęło i pomyślałam no was. Pozdrawiam Tabaluga.

    OdpowiedzUsuń