sobota, 30 grudnia 2017

są takie chwile w życiu człowieka...

Kiedyś przyjaciel rodziny zwykł mawiać że są takie dni w życiu człowieka kiedy wszystko czego się tknie zamienia się w gówno. Wtedy mnie to bawiło, kiedy coś się psuło. Teraz, po tym roku śmiem twierdzić że są takie lata w życiu człowieka, jestem zwyczajnie zmęczona. Mam wrażenie że ze szpitala nie wychodzimy, a jeśli już wyjdziemy to zabieramy go do domu. 
W lutym Tosia miała wypadek, załamała kość udową, miesiąc trwało stawianie jej na nogi. W marcu Karola przeszła rizotomię, ogromna operacja trwająca prawie 12 godzin, do końca roku szkolnego jeździła na wózku, codzienna rehabilitacja. Potem moje czwarte cięcie, gdzie napędziłam Marcinkowi niezłego strachu. Kolejna operacja Tosi, usunięcie stabilizacji kości, a od października co miesiąc Piotruś i Tomek są chorzy, nawet całe święta walczyliśmy z gorączką. W domu nie dzieje się nic, żyjemy od gorączki do gorączki....no ratunku, a dziś dokończył żywot mój telefon. Nawet jedyne zdjęcie na którym udało się złapać cała szóstkę rozmazane. Zatem oficjalnie mówię dość, żegnam 2017 i choróbska wszelakie już dziś, bez żalu. 

Witaj nowy roku, witajcie nowe plany, witajcie wyjazdy, nurkowania i nowe pomysły, witajcie zmiany :D

Kochani życzę Wam samych cudowności, żeby Wam uśmiechy z twarzy nie schodziły i to nie w skutek niepoczytalności, a dlatego że powodów mieć będziecie do uśmiechu mnóstwo.  Zdrowia, bo to jak mi ten rok udowodnił, może pokrzyżować nawet najfajniejsze plany. Niech Wam i Nam marzenia się spełniają 


wtorek, 7 listopada 2017

na pohybel stereotypom

Ostatnio przeczytałam na jeden z grup fb, że większa ilość dzieci powoduje że rodzice rezygnują ze swoich planów, marzeń, ambicji....a ponieważ siedzę w domu i mi się "nudzi" tak sobie pomyślałam

na pohybel stereotypom 

no i w mojej głowie powstał nowy projekt, ale to za chwilę.
Za każdym razem w fotel mnie wgniata jak czytam że dzieci są przeszkodą, powodem do rezygnacji. Dlaczego ??  Żyjemy w XXI wieku,  podróże są przyjemnością i nie trzeba tłuc się dwa tygodnie powozem do trójmiasta ;)  Dzieci są katalizatorem zmian i fajnie przekształcić to w coś pozytywnego. Z dziećmi można naprawdę wszystko. Wymaga to oczywiście zwiększonej dawki cierpliwości i mierzenia potrzeb pod możliwości dzieci, ale da się ;)

Jak byłam piękna i młoda, a moja teraz 14-letnia córka małym dziecięciem lubiłam jeździć na rolkach, Karola nie mogła, więc jeździłyśmy razem :)

Teraz jestem tylko piękna i uwielbiam nurkować i zupełnie nie rozumiem dlaczego miałabym z tego rezygnować ? Bo rodzice z liczną gromadką powinni już tylko w domu siedzieć ? ale dlaczego ? 
No i tak właśnie zostałam zainspirowana do zakasania rękawów i stworzenia kolejnego "dziecka"

i jeśli ktoś ma chęć na bycie na bieżąco to na fb: patchwork divers

Nawet nie wiedziałam że ludzie swoim pesymizmem wzbudzą we mnie takie pokłady energii :D no cóż odliczam dni do kolejnego wyjazdy a przez ten czas wspomnienia rządzą :)





Tu wrócę za dni parę, bo wybieramy się w fajne miejsce :D

poniedziałek, 9 października 2017

rodzice odpoczywają

poczuliśmy naglącą potrzebę odpoczynku, chociaż przez chwilę, krótki momencik bez dzieci. Wymyśliliśmy, że pojedziemy na spacer nad morze :) Pojechanie nad morze nie stanowiło problemu, za to "bez dzieci" już tak. W grę wchodziła jedna opcja, zabrać tylko te dzieci których zostawić się nie da i spróbować odsapnąć przez jeden dzień :) Wyszło na to że nasz wypad bez dzieci wypadł w zestawie klasycznym 2+2 ;)

Czasu mieliśmy niewiele, za to pogoda sprawiła że udało się spędzić naprawdę miły dzień. Zaczęliśmy od niewielkiego podstępu, przegoniliśmy Piotrusia po plaży żeby zrobiło się miejsce w brzuszku na śniadanie. Radość z wielkiej piaskownicy przy niekończącej się wodzie była OGROMNA 
















Po śniadaniu wyruszyliśmy na Hel, głównym celem wyprawy było fokarium, nawet nie wiedzieliśmy jak duże wrażenie na Piotrusiu zrobią "fuki" :) Gdybyśmy wiedzieli że potem przez kolejne dni będziemy słyszeć kilkanaście razy dziennie "fuki plum plum" może zastanowilibyśmy się nad celem wyprawy ;)
























Dzień był tak samo udany jak męczący, a ja stwierdziłam że model 2+2 jest mocno przereklamowany. Jak jesteśmy w komplecie to zawsze ktoś zagada do Tomaszka, a Piotruś zagaduje na śmierć każdego po trochu. Generalnie potwierdziła się moja stara teoria że dzieci łatwiej wychowuje się w stadzie :P 

Po tak intensywnym dniu udało nam się wykąpać chłopców i padliśmy spać razem z nimi. Rano przywitał nas deszcz, a słońce zupełnie skryło się za chmurami, wiec po krótkim spacerze i zakupach w moim ulubionym sklepie z orientalnymi cudami, wróciliśmy do domu. 


poniedziałek, 11 września 2017

Pojawienie się Tomasza przyniosło po kilku tygodniach frustrację, byłam na stałe więźniem dzieci. Tomek nieschodzący z piersi, Piotruś biegający w niekontrolowany sposób, nie dający się przekonać do niczego, mały tajfun na dwóch nogach, do tego moja pociążowa nadwaga z którą nie mogłam dać sobie rady. Tylko dom i samochód, bo nawet dojście na plac zabaw stanowiło wyznanie. Kto jak kto, ale ja byłam w pełni świadoma że to etap przejściowy, co nie zmienia tego że trudno było mi się z tym pogodzić. 
Na wakacjach poczułam trochę wolności, wreszcie mogłam spędzić trochę czasu chodząc, zwiedzając i nie przejmując się tym jak przewinę chłopców, bo jak wyjmę Tomka z chusty  i położę do wózka to Piotruś na 100% ucieknie. Widziałam że zaraz po powrocie Marcin wpadnie w ciąg dyżurowy, a Kuba pojedzie na obóz i tak pierwszym zakupem po powrocie z wakacji był wózek podwójny :D Odzyskałam wolność i swobodę. Wreszcie mogła spędzić cały dzień wszędzie gdzie chciałam i nie czułam się po tym jakbym maraton przebiegła ;)

















Badanie wnętrza manty :P
















Jak z domu zniknęli na jeden dzień Kuba, Tosia i Kamila udało nam się nawet zrealizować marzenie Karoli i pojechaliśmy do Julinka, pobiegać po parku linowym :) Karola całe życia miała zbyt silną spastykę żeby udało jej się pokonać park linowy i dopiero teraz 4 miesiące po rizotomii udało się :)  Szczęśliwa była bardzo, czego nie można powiedzieć o Marcinie, bo okazało się że nawet w parku wzrost ma znaczenie, wszędzie było za nisko, za mało miejsca na nogi, generalnie nieźle sobie zadek poobijał ;) 



















Julinek generalnie miejsce fajne ALE na część z dmuchańcami mogą wejść dzieci powyżej 4 rż (przy czym na niektóre atrakcje wejdą dopiero od 7 rż). Także dzieci młodsze mogą pobawić się w piasku i poskakać po piłce, to tyle na resztę mogą tylko popatrzeć, także my tam nie wrócimy, bo nie lubię miejsc gdzie jedne dzieci mogą tylko popatrzeć jak bawią się inne :(