wtorek, 28 października 2014

czas spowalnia

Lubię jesień , co roku ekscytuję się nią jak małe dziecko, zachwycam na nowo, szczególnie że co roku jest ona inna, a na wsi dla mnie magiczna. Całe życie pory roku oprócz doznań temperaturowych i innego rodzaju aktywności nie niosły ze sobą większych zmian. Przecież w Warszawie nie ma większej różnicy czy załatwiam coś rano czy wieczorem. Tu , chodź od mojego kochanego Mokotowa dzieli mnie zaledwie 30 km, każda pora roku ma wyraźniejsze koloryty. Teraz już dzień jest wyraźnie krótszy, tu nie pójdę wieczorem na spacer do parku gdzie każda alejka jest oświetlona, nie przejdę między starymi budynkami czując zapach knajpek i klimat Mokotowa. Tu troszkę człowiek uczy się żyć zgodnie z rytmem wyznaczanym przez słońce. Wieczorny spacer w absolutnych ciemnościach, kiedy trudno zlokalizować nawet korzenie atakujące stopy znienacka, nie jest już tak przyjemny.Siłą rzeczy, więc wieczory spędzamy w domu, a im jest chłodniej tym bliżej kominka się trzymamy. Dzięki wsi okres jesienno-zimowy jest czasem kiedy jesteśmy razem. Mamy dla siebie tego czasu zdecydowanie więcej. Dopiero tutaj planszówki zaczęły być stałym punktem tych krótkich dni.



A jeśli już przy temacie jesieni jestem :)
Nie wiem jakim cudem, ale dwa dni z rzędu byłam z własnym mężem, bez dzieci na spacerze. Bardzo są to przyjemnie spacery, bo oboje uwielbiamy chodzić, zazwyczaj zapuszczamy się w zupełnie nieznane rejony, kilka razy pogubimy drogę, w niedzielę udało nam się w ten sposób uskutecznić trzygodzinną łazęgę ;)

Znaleźliśmy ławeczkę na środku lasu, w miejscu gdzie do najbliższych zabudowań jest ok 20 min marszu 











Sam tego chciał :P










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz