czwartek, 2 października 2014

zostałam pokonana, poległam ;)

Pokonał mnie już pierwszy miesiąc szkoły, nagle okazało się że cała piątka po raz pierwszy przynosi pracę domową. To że rok temu Dysia będąc w zerówce lubiła odrabiać lekcje wcale nie znaczy że Marek będzie równie chętny. Przygotowania do egzaminu szóstoklasisty pochłaniają energię i czas wszystkich domowników. Mój mąż w tym roku znów musiał, biedny wrócić do nauki (i to jeszcze nie koniec w jego życiu, powiedzmy że już rozpoczyna drugą połowę ;) ). Jako wisienka na torcie w tym domu biurka traktowane są jak największe zło tego świata, również przez Marcinka :P

Najłatwiej jest po prostu zagonić wszystkich razem do stołu, wtedy mogę nadzorować starszaki i pomóc maluchom



I tak Marek wymaga bezustannego nadzorowania, bo najpierw robi wszystko żeby nic nie robić ;) potem jest wściekły że jednak ćwiczyć trzeba i dopiero po tym przychodzi faza pogodzenia się z faktem (bezustannie jestem pod wrażeniem systemu w którym niespełna pięcioletni Marek właśnie jest w zerówce) . 
Dysia to złote dziecko (zobaczymy jak długo ;) ). 
Tosia temat rzeka- najpierw jak najszybciej. Potem okazuje się że szybko nie oznacza starannie, wiec realnie zajmuje to więcej czasu niż powinno. 
Karoli ze względu na liczne dysfunkcje powiązane z mpdz każda praca domowa zajmuje więcej czasu i wymaga obecności kogoś kto poratuje w razie kłopotów. W zeszłym roku zaszczytną funkcję pomagacza pełnił Kuba, w tym roku Karola wróciła pod me skrzydła. 
No i Kuba w tym roku przygotowuje się do egzaminu szóstoklasisty, a poprzeczkę postawił sobie wysoko, bo wybrał gimnazjum do którego żeby się dostać trzeba mieć co najmniej średnią 4,75.

Tak więc moja doba drastycznie skurczyła się o czas spędzony na moim powrocie do szkoły podstawowej ;) Mam dzieci w zerówce, pierwszej, drugiej, piątej i szóstej klasie, żaden nauczyciel już nie jest w stanie mnie zaskoczyć :P No i tu pojawił się problem logistyczny, bo skoro doba nijak się rozciągnąć nie chce, a zajęć coraz więcej, trzeba było zaoszczędzić czas na innych sprawach. Etatu szofera nikt ode mnie przejąć nie chce, a dzieci zajęć mają coraz więcej, nie mogę przestać sprzątać, bo to oznaczałoby katastrofę ekologiczną. Prania i prasowania nie porzucę....zostało gotowanie. Odkurzyłam woka i czaruję dania w pięć minut. Dziś były grane moje ukochane grzyby shiitake, proste, szybkie i pyszne. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz