4:45 budzik, pierwsza myśl "nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee", ok trudno to nazwać myślą, to raczej szeroko pojęty bunt każdej komórki mojego ciała. Przecież o tej porze nawet mój pies spojrzał na mnie jak na wariatkę i położył się dalej spać. Jeszcze jedno spojrzenie na zegarek, nawet udało mi się obrazić werbalnie samą siebie....wstałam.
Naszykowałam śniadanie, kanapki od szkoły, warzywa, owoce... słowem całe zaopatrzenie dla Szarańczy (zwanej moimi dziećmi). Obudziłam Karolę, nastawiałam Kubie budzik i do samochodu. 6:10 zameldowałyśmy się na basenie...tak się jakoś porobiło że moje Karola postanowiła opuścić moją macicę 10 tygodni za wcześnie ( w skutek tego ma mózgowe porażenie dziecięce) i teraz zamiast spać o 6 rano ćwiczy na basenie. 7:10 biegniemy do szkoły (lekcje zaczyna o 7:30). 7:30 dom i zebranie trójcy najmłodszych do przedszkola/szkoły.
Cóż za radość ogromna owładnęła mnie kiedy po południu usłyszałam "mamo, my też chcemy na basen", cóż w końcu sport to zdrowie, prawda ?
podziwiam, chyba nie dałabym rady
OdpowiedzUsuńJesteś najlepszą mamą/kobietą na świecie!
OdpowiedzUsuńto nie tak, każda mama może mieć czas i siłę żeby być dla dzieci pod jednym warunkiem, no właściwie dwoma. 1 musi chcieć (każdy ma inny plan na życie, ja nigdy nie będę rekinem korporacyjnym ;) ), 2 musi mieć męża dzięki któremu może pracować tylko wtedy kiedy nie koliduje to z czasem dla rodziny.
Usuń